Nowoczesny kompleks biurowy przy May-Ayim-Ufer |
Kiedy pierwszy raz przyjechałam do Berlina, zachwyciło mnie poczucie wolności i luzu, którego nie czułam wcześniej odwiedzając jakąkolwiek inną metropolię. Odkrywając stopniowo kolejne dzielnice, natrafiałam na mnóstwo przestrzeni niczyich, niezagospodarowanych przez miasto terenów przekształconych w kluby, galerie sztuki czy skłoty. Na ulicach królował chaos, tak samo jak na miejskich murach street art i graffiti. Koszty życia i czynsze były niskie (za pierwszy pokój w Berlinie płaciłam 220 eur). Dlaczego piszę o tym w czasie przeszłym? Bo takiego Berlina już nie ma. W przeciągu niespełna dziesięciu lat miasto bardzo zmieniło swój charakter, a ja, jak i wielu moich znajomych/lokalsów, przyglądamy się tym transformacjom z niepokojem.
Takich widoków jest coraz mniej w Berlinie... |
Dalej sięgając do osobistego przykładu, w dzielnicy, w której wtedy zamieszkałam i mieszkam do dziś, czyli Neukölln, niewiele było jeszcze miejsc, o których dziś zdarza mi się pisać na blogu. Raptem jakaś turecka piekarnia, Späti i Eckkneipe. Dzisiaj jak grzyby po deszczu otwierane są nowe burgerownie, brunchownie i kawiarnie serwujące wegańskie ciasta i kawę z mlekiem bez laktozy. Z jednej strony fajnie, bo jest gdzie wyjść, z drugiej strony, myślę, każde kolejne odpicowane miejsce jest trybikiem w postępującej machinie gentryfikacji. Zjawisko to jest tu powszechnie krytykowane, a niekiedy wręcz zwalczane przez mieszkańców i artystów (→ inicjatywy takie jak np. Reclaim the city), a mimo to deweloperzy przywłaszczają sobie kolejne przestrzenie, które kiedyś należały do ludzi (czas zaraz po upadku muru vs. dzisiejszy krajobraz są jeszcze bardziej kontrastującymi ze sobą ekstremami). Rosnące czynsze przyczyniły się do licznych protestów. W kwietniu br. na ulice Berlina wyszło prawie 40 tys. osób protestujących pod hasłem „Gemeinsam gegen Verdrängung und Mietenwahnsinn” (razem przeciwko gentryfikacji i wysokim czynszom) oraz wspierających takie inicjatywy jak „Deutsche Wohnen & Co Enteignen” (dążącej do wywłaszczenia dużych firm mieszkaniowych, narzucających ceny czynszów). W odpowiedzi miasto zamroziło czynsze na najbliższe 5 lat, uniemożliwiając ich podwyższanie.
ODZYSKAĆ MIASTO?
Symbolem postępujących zmian są zwłaszcza RAW Gelände (na ten temat opowiadałam kiedyś w Trójce – posłuchajcie & przeczytajcie, a przyszłość tego miejsca jest dla mnie ważna, bo znajduje się tam ścianka wspinaczkowa, na którą chodzę), Cuvrybrache (nazywane niegdyś berlińską fawelą), miejska galeria Tacheles, Rummelsburger Ufer (projekt zagospodarowania pod Coral World), brzeg Szprewy wzdłuż dawnego muru przekształcany dziś pod projekt Media Spree (odkąd przyjechałam do Berlina, to właśnie tu wizualnie chyba najwięcej się zmieniło, a najgorszym przykładem zagospodarowania terenu w tej okolicy jest według mnie East Side Mall) i wiele innych.
Najbardziej dobitnym przykładem, który w pewnym sensie zamyka jakąś erę w Berlinie, jest Bar25 kultowy berliński klub, działający w latach 2004-2010. Spadkobiercom projektu również nie było łatwo: Kater Holzig już nie istnieje, a na jego miejscu powstała luksusowa mieszkaniówka, Kater Blau też miał swoje perypetie, a teraz Holzmarkt walczy z nakazem ciszy nocnej od godziny 21:00, zakazem karaoke itd. (możecie wesprzeć protest w tej sprawie wybierając się na event dn. 19.07 Holzmarkt bleibt öffentlich). W najbliższym czasie zamknięte zostaną kluby about blank, Rummels Bucht... przyszłość Mensch Meier jest niepewna. Inne przenoszą się na peryferia.
Wiele z opuszczonych do tej pory miejsc opisywanych na blogu abandonedberlin.com zostało skomercjalizowanych. Płatny wstęp obowiązuje np. do Spreepark czy Teufelsberg.
Wiele z opuszczonych do tej pory miejsc opisywanych na blogu abandonedberlin.com zostało skomercjalizowanych. Płatny wstęp obowiązuje np. do Spreepark czy Teufelsberg.
Ponieważ Berlin jest miastem oporu, protestów i inicjatyw obywatelskich, niektóre miejsca jeszcze udało się ocalić przed całkowitą komercjalizacją, w tym Tempelhofer Feld – mój ulubiony berliński park. Pytanie tylko na jak długo?
East Side Mall przy stacji Warschauer Str. |
Skate park przy Warschauer Str. – w tle Est Side Mall |
Miasto musi się oczywiście rozwijać. Mieszkańcy też potrzebują zmian (takich jak ulepszenie infrastruktury, usprawnienie komunikacji itp). Jak zachować więc unikalny, berliński charakter miasta, jednocześnie dopuszczając w pewnym stopniu konieczne przekształcenia lokalnego krajobrazu? Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Widzicie te zmiany? Znacie może jakieś pozytywne przykłady ze świata? Dajcie znać!
RAW Gelände |
*Mogłabym stworzyć kolejny przewodnik po nowych restauracjach czy miejscach wartych zobaczenia, przyczyniając się mimowolnie do gentryfikacji, ale postanowiłam w końcu zająć się tematem, który jest ważny, bo dotyka bezpośrednio każdego mieszkańca Berlina.
Brak komentarzy