W moim pierwszym WG w Berlinie mieszkałam z hipisami, z których niektórzy byli także dumpster-diversami. Moi pierwsi współlokatorzy wychodzili wieczorami lub nocą zaglądać do kontenerów na śmieci przy dużych supermatketach, piekarniach czy restauracjach w poszukiwaniu towarów przeterminowanych, ale wciąż nadających się do spożycia. Często nie były to nawet produkty przeterminowane, ale już trochę gorzej wyglądające (np. owoce i warzywa z ciemniejszą skórką). Niemałym szokiem było dla mnie odkrycie, że produkty te doskonale nadawały się do spożycia. Wcześniej idea wygrzebywania czegoś ze śmietnika w celu przygotwania sobie z tego jedzenia wydawała mi się mało przekonująca, ale mylne wyobrażenia udało mi się skonfrontować z rzeczywistością.
To był mój pierwszy realny kontakt z tak radykalnymi postawami osób dążących do ograniczenia marnotrastwa żywności i redukcji odpadów. Zajmowało im to dużo czasu, ale prowadziło do długofalowych oszczędności i z pewnością w jakiś sposób uspokajało sumienie. Oprócz plądrowania koszy na śmieci, w życiu codziennym kierowali się także wieloma ekologicznymi zasadami. W tym śmiesznym i kolorowym mieszkaniu po raz pierwszy krytycznie spojrzałam na swój sposób konsumpcji dóbr.
Nigdy wcześniej nie zdarzało mi się wyrzucać jedzenia i do tej pory tego nie robię. Nie mam problemu z tym, żeby przyrządzić posiłek z resztek. Chciałam jednak oprócz tego, nauczyć się także, jak na co dzień ograniczać produkcję śmieci i wprowadzać ekologiczne rozwiązania. Według danych GUS z 2015r., statystyczny Polak produkuje ok. 283 kg śmieci rocznie, a według innych danych – Niemiec już 617kg! Być może dlatego w Niemczech coraz częściej zwraca się uwagę na ten problem, wprowadzając szereg rozwiązań prowadzących do redukcji. Nasza planeta zalewana jest codziennie tonami śmieci, powstającymi po użyciu produktów czasem tylko jednokrotnie! Jednorazowe kubki na kawę (coffee-to-go), siatki w supermarketach, opakowania po wielu produktach spożywczych, ubrania (jednosezonowe mody, słabej jakości produkty z sieciówek, które trzeba wyrzucić po kilku noszeniach) itd. Sama kiedyś byłam stałą klientką kawiarni, w których zamawiałam kawę na wynos w tekturowym kubku, który następnie lądował na śmietniku. Już tego nie robię!
Podzielę się z Wami, jak w Berlinie można starać się żyć zgodnie z filozofią „zero waste” i jakie jest moje podejście do tego tematu. Oto zasady, którymi staram się kierować na co dzień:
1. Unikam plastiku w każdej możliwej postaci.
Nie jest to łatwe zadanie! Jeśli chodzi o produkty spożywcze, to w dużej mierze udaje mi się sprostać wyzwaniu. Zwykle i tak w moim koszyku zakupowym lądują wyłącznie warzywa i owoce (od wielu lat nie jem mięsa), których nigdy nie pakuję w dodatkowe siatki. W Niemczech panuje mania zawijania wszystkiego w plastik (jeszcze bardziej niż w Polsce). Często nawet produkty z etykietą „bio” (np. ogórki, sałata) są owinięte plastikiem, co jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Wybieram jednak te bez opakowań, a w dodatku stawiam na produkty regionalne i sezonowe, za którymi nie ma setek kilometrów podróży samolotem. Piję wodę z kranu, zamiast z plastikowej butelki. Staram się nie marnować wody, oszczędnie z niej korzystając. Omijam 4 plasterki sera zapakowane w twarde plasikowe opakowania, a zamiast tego kupuję nabiał na wagę, opakowany papierem lub co najwyżej folią spożywczą. Używam własnych pojemników. Sięgam po produkty w słoikach, bo szkło można poddać recyclingowi. Trudniej jest z chemią i kosmetykami. Większość środków czyszczący można jednak przygotować samemu. Zwykła soda oczyszczona i ocet są w stanie ułatwić usuwanie brudu w mieszkaniu. W Internecie jest wiele artykułów na temat ekologicznych środków czystości (np. tutaj: 28 przepisów na domowe środki czystości). Unikam marek produkujących kosmetyki zawierające mikrocząsteczki plastiku, zanieczyszczające wodę. Polecam czytanie etykietek, omijanie takich składników jak:
Nie jest to łatwe zadanie! Jeśli chodzi o produkty spożywcze, to w dużej mierze udaje mi się sprostać wyzwaniu. Zwykle i tak w moim koszyku zakupowym lądują wyłącznie warzywa i owoce (od wielu lat nie jem mięsa), których nigdy nie pakuję w dodatkowe siatki. W Niemczech panuje mania zawijania wszystkiego w plastik (jeszcze bardziej niż w Polsce). Często nawet produkty z etykietą „bio” (np. ogórki, sałata) są owinięte plastikiem, co jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Wybieram jednak te bez opakowań, a w dodatku stawiam na produkty regionalne i sezonowe, za którymi nie ma setek kilometrów podróży samolotem. Piję wodę z kranu, zamiast z plastikowej butelki. Staram się nie marnować wody, oszczędnie z niej korzystając. Omijam 4 plasterki sera zapakowane w twarde plasikowe opakowania, a zamiast tego kupuję nabiał na wagę, opakowany papierem lub co najwyżej folią spożywczą. Używam własnych pojemników. Sięgam po produkty w słoikach, bo szkło można poddać recyclingowi. Trudniej jest z chemią i kosmetykami. Większość środków czyszczący można jednak przygotować samemu. Zwykła soda oczyszczona i ocet są w stanie ułatwić usuwanie brudu w mieszkaniu. W Internecie jest wiele artykułów na temat ekologicznych środków czystości (np. tutaj: 28 przepisów na domowe środki czystości). Unikam marek produkujących kosmetyki zawierające mikrocząsteczki plastiku, zanieczyszczające wodę. Polecam czytanie etykietek, omijanie takich składników jak:
- polietylen (Polyethylene, PE)
- polipropylen (Polypropylene, PP)
- politereftalan etylenu (Polyethylene Terephthalate, PET, PETE)
- poliester (Polyester, Polyester-1, Polyester-11, PES)
- poliamid (Polyamid, Nylon-12, Nylon-6, Nylon-66, PA)
- poliuretan (Polyurethane, Polyurethane-2, Polyurethane-14, Polyurethane-35, PUR, PU)
- poliimid (Polyimide, Polyimid-1, PI)
- polietylen-co-octan winylu (Ethylene-Vinyl Acetate, EVA)
- kopolimer akrylowy (Acrylates Copolymer, AC)
- krospolimer akrylowy (Acrylates Crosspolymer, ACS)
- polikwaternium-7 (Polyquaternium-7, P-7)
Obszerną listę marek produkujących kosmetyki z mikroplastikiem opublikowała niemiecka zielona organizacja BUND: raport po niemiecku w pdf. Zaczęłam wyznawać zasadę: mniej znaczy więcej. Stawiam na kosmetyki jak najbardziej naturalne, bez parabenów, aluminium i całej masy innych trujących składników. Do codziennej pielęgnacji zaczęłam używać mydeł w kostce, olejków naturalnych w szklanych butelkach, ziół, owoców i innych naturalnych składników. Przerzuciłam się na drewnianą szczoteczkę do zębów z naturalnym włosiem. Jeszcze nie testowałam, ale zamówiłam już majtki menstuacyjne THINX. Korzystam z poradników online informujących, jak przygotować kosmetyki domowymi sposobami. Nie zawsze jest to możliwe. Często brakuje mi na to wszystko czasu, w podróży wciąż stawiam na wygodniejsze rozwiązania. Przyznaję, jeszcze wiele przede mną, ale jestem na dobrej drodze!
Moje ekologiczne kosmetyki, bez plastikowych opakowań |
W Berlinie jest kilka sklepów, w których wszystkie produkty (lub większość) dostaniemy bez opakowań, np.: Orginal Unverpackt. Poniżej zdjęcia sprzed i ze sklepu.
Coraz więcej osób korzysta z aplikacji MealSaver/ResQ, będącej platformą wymiany informacji pomiędzy restauracjami dysponującymi nadwyżkami jedzenia, a osobami potencjalnie zainteresowanymi ich kupnem.
Berlińskie kawiarnie i restauracje produkujące minimalną ilość śmieci lub korzystające z resztek:
- HimmelBeet (low waste café)
- Restlos Glücklich (restauracja przyrządzająca jedzenie z resztek)
Mój pobieżny research naprowadził mnie na sklepy „zero waste” także na polskim rynku, np.:
2. Kupuję produkty w większych opakowaniach.
Zamiast pół kilograma ryżu, kupuję kilogram, zamiast 500 ml oliwy – 1 litr. Większe opakowania oznaczają mniejszą ilość zużytych opakowań w ciągu roku. Wiele produktów ciężkich, w większych opakowaniach można zamówić przez Internet, lub umówić się ze znajomymi na wspólne większe zakupy w supermarkecie.
3. Na zakupy chodzę z własnym koszykiem lub lnianą torbą wielokrotnego użytku.
4. Segreguję śmieci.
6. Ubrania oraz sprzęt elektroniczny elektryczny.
Coraz częściej zamiast do sieciówek, zaglądam do małych sklepów odzieżowych lub sklepów vintage z odzieżą używaną, ale świetnie nadającą się jeszcze do noszenia. O artystycznej akcji wyrażającej sprzeciw wobec nadprodukcji w przemyśle modowym pisałam ostatnio na blogu: Surplus Magdy Buczek. Wiadomo, niektóre produkty lepiej mieć nowe (np. bielizna, skarpetki), ale po nie zamiast do sieciówek, lepiej wybrać się do butików, gwarantujących dobrą jakość produktów, których nie trzeba będzie wyrzucić po kilku noszeniach. Staram się unikać zakupów w firmach z portfolio wielkich koncernów ubraniowych i stawiam na lokalne przedsiębiorstwa i projektantów fair-trade promujące zrównoważony rozwój.
Do poczytania w temacie „zero waste”:
Jeśli zdarza mi się spontanicznie wyjść na zakupy, w sklepie szukam kartonu (często stoją przy wyjściu/wejściu) lub ewentualnie decyduję się na papierową torbę. Chodzę na zakupy do supermarketów, które oferują papierowe torby. Wiele sklepów przerzuciło się już na nie, rezygnując z siatek i reklamówek. W Niemczech są to np. Rewe, Penny, Media Markt. Jednak warto pamiętać, żeby po zakupach papierowa torba nie trafiła od razu do śmieci, bo może ona jeszcze długo służyć w innych celach. Sporadycznie zakupiona reklamówka też może znaleźć swoje zastosowanie. Wyznaję zasadę: produkt należy maksymalnie wyesploatować zanim się go wyrzuci.
4. Segreguję śmieci.
Znacznie zredukowałam ilość wyrzucanych śmieci. Przypominam sobie, że kiedyś raz na tydzień wyrzucałam średniej wielkości worek śmieci. Teraz taki worek wyrzucam co 3-4 tygodnie. Kompostuję odpady organiczne i te wyrzucam często (w papierowych bądź biodegradowalnych workach). Oprócz tego, mam koszyk na papier i kartony, kosz na bezzwrotne butelki szklane i słoiki oraz osobną skrzynkę na butelki zwrotne.
5. Sadzę własne rośliny.
Moje mieszkanie to prawdziwa dżungla! Rośliny oczyszczają powietrze, redukują hałasy i obniżają poziom stresu. Wciąż mało mam w mieszkaniu (na balkonie) ziół i warzyw, bo wątpię w jakość miejskiej uprawy, ale parę roślinek jadalnych jest i wystarczają one na własne potrzeby. Ci, którzy mieliby ochotę rozwijać swoje ogrodnicze zapędy, znajdą w Berlinie wiele projektów z zakresu urban gardening (np. na Tempelhofer Feld), o czym też już parę razy pisałam na blogu. Staram się zaglądać na lokalne markety i kupować warzywa i owoce prosto od rolników. Wielu z nich oferuje usługę dowożenia skrzynek z produktami z regionu, np. Markthalle Neun. Kiedy mam możliwość, przywożę warzywa i owoce z domowego ogródka w Polsce.
6. Ubrania oraz sprzęt elektroniczny elektryczny.
Coraz częściej zamiast do sieciówek, zaglądam do małych sklepów odzieżowych lub sklepów vintage z odzieżą używaną, ale świetnie nadającą się jeszcze do noszenia. O artystycznej akcji wyrażającej sprzeciw wobec nadprodukcji w przemyśle modowym pisałam ostatnio na blogu: Surplus Magdy Buczek. Wiadomo, niektóre produkty lepiej mieć nowe (np. bielizna, skarpetki), ale po nie zamiast do sieciówek, lepiej wybrać się do butików, gwarantujących dobrą jakość produktów, których nie trzeba będzie wyrzucić po kilku noszeniach. Staram się unikać zakupów w firmach z portfolio wielkich koncernów ubraniowych i stawiam na lokalne przedsiębiorstwa i projektantów fair-trade promujące zrównoważony rozwój.
Lepiej naprawiać niż wyrzucać! W Berlinie funkcjonują tzw. kawiarnie naprawcze. Jeśli sami nie potraficie się uporać z zepsutym sprzętem elektrycznym i elektronicznym, czy rowerem, potrzebujecie pomocy w przeróbkach ubrań, skorzystajcie ze wsparcia innych. Zajrzyjcie np. do Repair Café Fhain. Następne terminy: 07.10., 04.11. i 02.12. Wymagane są zapisy mailowe.
7. Zaczęłam świadomie unikać śmieci.
Całkowicie zrezygnowałam z kawy na wynos, plastikowych talerzy, sztućców, niepotrzebnych siatek i reklamówek, jedzenia na wynos, podróży samolotem w miejsca, w które można dojechać np. pociągiem (przyznaję to jeszcze mi nie zawsze wychodzi :(). Nie zatruwam środowiska, jeżdżę do pracy na rowerze lub środkami komunikacji miejskiej. Świadome podejście do życia i troska o naszą planetę zaczyna się od drobnych rzeczy. Pełna eliminacja śmieci jest niemożliwa, ale można przyczyniać się do minimalizowania ich nadmiaru, konsumując mniej i rozsądniej, żyjąc świadomie i minimalistycznie. Znacie już wystąpienie Joe Smitha na TED o tym, jak poprawnie używać ręczników papierowych? Jeśli nie, to polecam:
Do poczytania w temacie „zero waste”:
- Blog GoingZeroWaste
- Blog ZeroWasteHome
- Blog StopMikrogranulkom
- Książka Życie Zero Waste. Żyj bez śmieci i żyj lepiej, autorstwa Katarzyny Wągrowskiej
- Książka Pokochaj swój dom. Zero Waste Home, czyli jak pozbyć się śmieci, a w zamian zyskać szczęście, pieniądze i czas, autorstwa Johnson Bea
- Książka Sztuka minimalizmu w życiu codziennym, autorstwa Dominique Loreau
- wiele innych artykułów, materiałów i raportów online.
Macie jakieś swoje spostrzeżenia na temat „życia bez śmieci”? Jeśli tak, dajcie znać!
Brak komentarzy