Czasami piszecie do mnie, co mogłabym Wam polecić w Berlinie. Odpisuję wskazując na moje ulubione miejsca, przesyłam listę mniej standardowych atrakcji turystycznych, podsyłam linki do aktualnych wydarzeń. Zwykle moje rady możnaby jednak sprowadzić do hasła: Berlin jest fajny, wystarczy się po nim przejść, aby się o tym przekonać odkrywając miasto po swojemu. Gdziekolwiek Was nogi poniosą, może okazać się, że traficie na ciekawe miejsce. Są jednak niestety i takie atrakcje turystyczne, które odradzam i o tym będzie ten wpis - o wszystkich wstrętnie komercyjnych, nastawionych na turystów miejscach w Berlinie, których lepiej unikać. Lub chociaż: nie trzeba się do nich specjalnie wybierać.
Urania-Weltzeituhr | Alexanderplatz
Zegar czasu światowego wskazujący aktualną godzinę w 24 strefach czasowych, zwieńczony metalowym modelem Układu Słonecznego. Ani sama bryła, ani jej ustytuowanie nie skłaniają specjalnie do zadumy (a zakładam, że taki był pierwotny cel konstrukcji). Lokalizacja na ruchliwym Alexanderplatz, w otoczeniu Saturna, czy MacDonald's nie dodaje też zegarowi uroku. Nie wiem, jaka będzie przyszłość zegara po planowanej modernizacji placu, na którym ma powstać osiem nowych wieżowców. Zakładam, że wiele w kwestii największej atrakcji turystycznej na placu się nie zmieni i wciąż będzie nią królująca nad Berlinem wieża telewizyjna.
Currywurst Museum | Mitte
Możliwe, że moja niechęć do tego muzeum wynika po prostu z faktu nie jedzenia mięsa. Choć idea gloryfikowania mięsa i budowania na jego cześć muzeum nie przekonuje mnie, to jestem skłonna uwierzyć, że w Berlinie takie muzeum jest potrzebne. Otóż, Currywurst to bardzo popularna potrawa składająca się z podsmażonej i pokrojonej kiełbasy, podanej z sosem pomidorowym i posypanej curry; można ją dostac niemal w każdym imbisie.
W temacie Currywurst spodobał mi się za to ostatnio klip reklamowy Konzerthaus Berlin:
Zwiedzanie Berlina na BierBike
BierBike to specjalnie skonstruowany rower dla ok. 12-16 osób, które podczas wspólnego pedałowania mogą również pić piwo. Brzmi jak fajna zabawa? Moim zdaniem nie. Sama idea picia piwa przy jednoczesnym uczestniczeniu w transporcie publicznym wydaje mi się mało zachęcająca, a przy tym również mało bezpieczna (dla uczestników przejażdżki, jak i dla reszty). Poza tym, serio? To naprawdę nie jest cool!
Trabi tours
Kolejna idea zmuszająca turystę do poznania Berlina w jakimś pojeździe. Odradzam głównie dlatego, ponieważ uważam, że obce miasto najlepiej zwiedza się pieszo lub korzystając z transportu publicznego lub roweru. Przyznaję jednak, że stare trabanty są urokliwe, ale te nowe, tandetnie poprzerabiane - już mniej. Dla tych, którzy z nostalii skuszą się na przejażdżkę trabantem pozostanie jeszcze Muzeum Trabanta do odhaczenia z listy obciachowych To-Do.
Checkpoint Charlie
Nie neguję historycznego charakteru miejsca i rozumiem chęć osób tu się udających do zapoznania się z kawałkiem znaczącego dla Berlina i Niemiec tematu. Jednak to, czym kiedyś był Checkpoint Charlie, a to czym jest on obecnie to dwie różne bajki. Dziś w miejscu tego znanego przejścia granicznego między Berlinem Zachodnim a NRD znajduje się największa kumulacja komerchy, jaka istnieje w Berlinie (na równi z Alexanderplatz i Kurfürstendamm). Podróbki radzieckich czapek, masek gazowych, selfie z żołnierzem - to przykłady tego, co można tu zobaczyć, a czego niestety nie da się od-zobaczyć.
Kurfürstendamm
Najbardziej znana ulica zakupowa w Berlinie. Z polski przyjeżdżają autobusy, które wysadzają turystów przy Kurfürstendamm (alternatywnie przy Primarku albo outlecie poza granicami miasta) i zabierają z powrotem do domu po całym dniu intensywnych zakupów. Jeśli miałabym spędzić jeden dzień w Berlinie, to przejście po Kurfürstendamm znalazłoby się na samym końcu mojej listy rzeczy do zrobienia. Czy nie lepiej wyjechać z miasta z garścią ciekawych wrażeń niż torbą pełną ciuchów?
Zachęcam do przesyłania mi Waszych pomysłów do dodania do listy! Jestem przekonana, że można ją jeszcze bardziej rozbudować.
Brak komentarzy